- Rozmawiałaś wczoraj ze Styles'em, opowiadaj - Lucy dźgnęła mnie w bok łokciem, puszczając przy tym oczko. Westchnęłam i zakryłam twarz dłońmi. Marzyłam o tym, aby Camila wróciła już z kuchni. Nie lubię rozmawiać na ten temat.
- Co mam mówić? Po prostu pytałam się, o której mamy próbę - rzuciłam niechętne spojrzenie w stronę mojej przyjaciółki.
- Na początku nie wyglądało, jakbyś z nim rozmawiała TYLKO o próbie - podkreśliła. - Byłaś speszona - zachichotała.
- I to cię tak bawi? - patrzyłam na nią z niedowierzaniem.
- Co kogo bawi? - do salonu weszła Camila z kubkami herbaty dla nas wszystkich. Położyła je na stoliku i usiadła obok nas po turecku.
- Martina nie chce się przyznać, o czym rozmawiała wczoraj z Harry'm - Lucy wymownie poruszała brwiami.
- Och, daj jej spokój - machnęła ręką - Później mi powiesz, co nie? - to pytanie było kierowane w moją stronę.
- Taa, jasne - odpowiedziałam sarkastycznie. Działały mi na nerwy..ale i tak je kocham. Spojrzałam na nie i przewróciłam oczami. - Spytał mnie tylko czy kogoś mam i...
- Aha!! Dlatego się speszyłaś - Lucy wskazała na mnie palcem.
- Uspokój się, kobieto. Nawet jeśli, to co? - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Oni ci się nadal po...
- Nawet nie kończ! - wstałam z podłogi. - Mówiłam wam, że z tym skończyłam. Nie widzieliśmy się od 3 lat
- Ale teraz się widzicie. Mało tego, my z nimi PRACUJEMY - Camila musiała dorzucić swoje przysłowiowe trzy grosze. Takie wypowiedzi nakręcają Lucy jeszcze bardziej i nie przestaje zadawać bezsensownych pytań czy też wygłaszać swoich "mądrości".
- Może warto dać temu jeszcze jedną szansę? Wczoraj tak się na ciebie patrzył. Tym maślanym wzrokiem...tą miną - nie wytrzymałam i uderzyłam ją w głowę poduszką.
- Lucy! To, że ty chcesz, aby ktoś na ciebie patrzył nie znaczy, że Harry tak robił - Bawiło mnie jej zachowanie. Camila podniosła rękę.
- W sumie...popieram ją. Faktycznie, dziwnie się wczoraj na ciebie gapił - obie zachichotały. - Daj mu szansę - przez moją głowę przelatywało mnóstwo myśli. "Coby było, gdyby..." Nie ukrywam, że nawet w najmniejszym stopniu Harry nadal mi się podoba, ale mój charakter się nie zmienił. Mam problem z wyrażaniem uczuć. Dziewczyny chyba wyczytały moje myśli, bo chórkiem zaczęły coś krzyczeć.
- My ci pomożemy! - zerwały się z podłogi i pociągnęły mnie za sobą do mojego pokoju. - Ale najpierw musimy cię jakoś ubrać, niech sobie popatrzy - na ich twarzach gościły uśmiechy. Nie, nie uśmiechy, wręcz BANANY! Zaśmiałam się i popędziłam tuż za nimi.
Harry:
- Możesz w końcu usiąść? Czym się tak denerwujesz? - Liam przyglądał mi się ze skupieniem. Od dobrych trzydziestu minut chodziłem po pokoju.
- Wczoraj zbłaźniłem się przed Martiną - westchnąłem i opadłem na kanapę obok niego. - I w dodatku dzisiaj mam po nią podjechać, aby zabrać ją i dziewczyny na próbę. Co, jeśli...
- Harry, Harry! Co jej takiego powiedziałeś? - zabawa w psychologa, super!
- No...zapytałem ją czy kogoś ma, potem ona, głupio odpowiedziałem i spytałem o pianki... - Zayn wybuchł śmiechem, przerywając moją wypowiedź.
- Czekaj, czekaj...spytałeś ją o pianki? - złapał się za brzuch.
- Nie ma w tym nic śmiesznego - Payne spojrzał na niego karcąco. Mulat wyprostował się i wrócił do swojego pokoju. - Co jest dziwnego w tym, że spytałeś ja o chłopaka? - zwrócił się tym razem do mnie.
- Ja...nie wiem. Czuję się tak dziwnie, ona też się zmieszała. Chciałem zrobić dobre pierwsze wrażenie, a wszystko spieprzyłem - uderzyłem się w czoło. Liam poklepał mnie po plecach, dodając otuchy.
- Nie ma w tym nic wstydliwego, wyolbrzymiasz wszystko. Zakochany człowiek robi wiele rzeczy. Nawet najmniejszy szczegół ma dla niego znaczenie
- Nie jestem zako...
- Harry, nie wypieraj tego, wszyscy widzimy, co się z tobą dzieje. Louis śmiał się z twojej miny, kiedy ją zobaczyłeś. Nie przejmuj się, był wstawiony. W nocy musieliśmy go taszczyć po schodach do pokoju, a ty zasnąłeś nam w aucie - czy oni mieli rację? Dlaczego ja tak wszystko wyolbrzymiam?
- Macie rację, - wstałem z kanapy. - Gdzie są moje klucze - mówiłem do siebie, sprawdzając każdą kieszeń po kolei. Rozejrzałem się po pomieszczeniu.
- No.. to cześć! - Louis wypruł z pokoju jak oparzony, kierując się na dół schodami. W głowie zapaliła się czerwona lampka.
- Louis!! - ruszyłem za nim w pogoń. - Oddawaj klucze!
Martina:
Dziewczyny przyszykowały dla mnie odpowiednie ubrania. Nie widziałam sensu, aby się stroić, lecz one mnie nie słuchały. Próbowały mnie wcisnąć w jakąś kusą sukienkę, ale stanowczo odmówiłam.
- Naprawdę? Musicie to robić? - zapytałam, wychodząc z łazienki.
- Okręć się - Camila podpierała się o rękę, przymrużając oczy. - Idealnie - uśmiechnęła się. Przewróciłam oczami.
- Dobra, ale jeżeli będę musiała jechać na amputację nóg, osobiście was zabiję! - Te rurki były naprawdę ciasne!
- Możesz i nawet nas wypatroszyć - dodała Lucy z tym swoim diabolicznym uśmieszkiem. - Idziemy! - chwyciła mnie za rękę i zeszłyśmy schodami do salonu. - Harry powinien być lada chwila - zachichotała.
- Albo już jest - Camila wskazała na okno. Chłopak podchodził właśnie do drzwi.
- Otwórz mu - Lucy popchnęła mnie. Mały włos, a złapałabym zająca. Zgromiłam ją wzrokiem. Chwyciłam za klamkę.
- Cześć - powitałam go uśmiechem. Zlustrował mnie wzrokiem.
- Wyglądasz...
- Bosko! - Camila zaćwierkała, śmiejąc się przy tym. Westchnęłam.
- Louis zrobił coś z moim autem i nie chciał się przyznać, więć musimy ich na pieszo - dodał, oczekując na reakcję dziewczyn.
- Świetnie! Świeże powietrze dobrze dotleni wasze mózgi, abyście mogli powiedzieć to, co....JAK JA KOCHAM SPACERY - Lucy klasnęła w dłonie, wywijając się od dokończenia swojej wypowiedzi. Rzuciłam w jej stronę krótkie "obserwuję cię" i chwyciłam swoją bluzę.
- Zbierajcie się - krzyknęłam, aby przywrócić dziewczyny na ziemię. Camila podeszła do mnie. Wymieniły z Lucy spojrzenia i wypchnęły mnie za drzwi.
- Wy idźcie, nie czekajcie, Lucy...umm...ona...Zapomniała czegoś z pokoju, idę pomóc jej poszukać
- I do tego ty jej jesteś potrzebna? - Harry zaśmiał się z energii dziewczyn.
- No bo wiesz..to jest...kolczyk! Tak, kolczyk! Wpadł mi za...szafę! O! I musimy go wyciągnąć - Lucy kiwała głową, uśmiechając się szeroko.
- Ale nie masz dzisiaj...- urwała mi zdanie.
- Nie marudź, idź. Pa! - i zamknęły drzwi. Po krótkiej chwili razem z Harrym wybuchnęliśmy śmiechem. Dziewczyny nas wykiwały. Specjalnie to zrobiły. Na próbę miałam się udać z brunetem.
_____________________________________________________
○ Notki na blogu będą pojawiać się raz tygodniu (prawdopodobnie w weekend'y). Na zmianę.
○ Więcej informacji o nas znajdziecie w zakładce "O Nas".
○ W razie pytań i wątpliwości, możecie skontaktować się z którąś z nas w zakładce "Kontakt".
○ O wszelkich nowościach będziecie informowane/i w zakładce "Ogłoszenia", także radzę zaglądać :)
Liczymy na szczere komentarze oraz opinię na temat bloga i rozdziałów. Jeżeli macie jakieś rady lub błędy, możecie śmiało je wytykać. Krytyka jeszcze nikogo nie zabiła :)
Boziuu świetny rozdział mm nadzieję że im wyjdzie *.*
OdpowiedzUsuńSzczerze? To jest... SUPER! ;)
OdpowiedzUsuńNika