niedziela, 20 października 2013

Rozdział 5.

Louis :
- Przecież musiałem mu zabrać, te kluczyki -chodziłem nerwowo w tę i z powrotem po naszej garderobie
- A nie sądzisz, że to trochę zbyt szybko ? - zapytała Zayn - ja wiem, że on ją kocha bo to widać. Sam przez to przechodziłem - nagle zaśmiał się gromkim śmiechem, ale za chwile znowu spoważniał - oni dopiero dwa dni temu się spotkali ! - to już nie był jego łagodny, męski ton głosu. Wszystko co mówił, starał się wymawiać, w moją stronę. Z mojego punktu widzenia wyglądało to tak jakby chciał mi coś wyrzucić.
- Zayn - chciałem zacząć spokojnie, ale po chwili nie wytrzymałem i wybuchłem - Harry jest moim przyjacielem i widzie co się z nim dzieje, kiedy jest i myśli o tej dziewczynie. Pozwoliłem mu pójść tylko jeden krok do przodu, to wszystko - kiedy skończyłem mówić, zorientowałem się, że mój ton głosu strasznie się uniuół. Może nawet bardziej niż bym tego chciał.
- Wow, wow, wow stary nie unoś się tak, przecież nikt cie tu o nic nie oskarża, a drzesz się jakby Cię ze skóry obdzierali - ton Liama zdawał się mnie uspokajać.
- Sorry chłopaki - rzuciłem szybko i wyszedłem z pomieszczenia.
Nie chciałem, żeby to tak wyszło. Harry był moim najlepszym kumplem i nie chciałem, żeby się męczył. Miałem małą nadzieję, że on kiedyś to doceni i będzie mi za to dziękował. Tak jak ja dziękowałem jemu. Tak, pamiętam to jak dziś. Po zakończeniu X Factor'a nie mogłem uwierzyć, że dalej będziemy rozwijać swoją karierę. W jednym z miast Wielkiej Brytani miałem okazję porozmawiać z wieloma fajnymi dziewczynami, jednak nie miałem odwagi zagadać do NIEJ. Eleanor moja obecna dziewczyna, dzięki kumplowi takiemu jak Harry jesteśmy teraz razem. Może gdyby nie on i jego sztuczki w podrywaniu dziewczyn, byłbym teraz singlem. Często zastanawiam się co by było gdyby. Jestem szczęśliwy, ze wtedy mi pomógł. Będę jego dłużnikiem do końca życia, chociaż kto wie, może nie długo spłacę swój dług....
Zamyślony swoimi sprawami, nie zauważyłem, że idąc długim korytarzem doszedłem już do studia. Byli już tam wszyscy. Wszyscy to znaczy : Harry, Martina, Lucy i Camila. Reszty chłopaków jeszcze nie było. Nie czekając ani chwili dłużej podszedłem do swoich podopiecznych i rozpoczęliśmy pracę.

Martina:


Byłam prawie w stu procentach pewna, że Camili wpadł w oko Louis. Ciągle się do niego uśmiechała i robiła maślane oczy. Nie zdarzało się to u niej często. Zazwyczaj, kiedy spotkała fajnego chłopaka. Nie można było zaprzeczyć Lou w rzeczy samej był fajny. Ba, to nawet mało powiedziane, on jest bardzo utalentowany i przystojny, co na pewno bardzo podobało się mojej przyjaciółce.
Tak się im przyglądając zapomniałam nawet gdzie się znajduję. Studio, Studio One Direction. Wszystko było tu takie.... inne niż sobie wyobrażałam. Większe. Samo pomieszczenie  nie zrobiłoby większego znaczenia na osobie, która bywała już w wielu innych studiach. Dla mnie jednak było to coś wyjątkowego.Nigdy jeszcze nie miałam możliwości przebywania w takim pomieszczeniu. Było tutaj bardzo dużo nowoczesnych sprzętów, których nazwy nawet nie znałam. Pod ścianą w drugim końcu pokoju leżały, porozwalane na podłodze kable. Było ich tam tak dużo, że zaczęłam się zastanawiać, czy ktoś kiedykolwiek potrafił by je odplatać.
- Hej Martina, ty ziemia - ręka Harry'ego pojawiła się nagle przede mną, oznajmiając mi, że nie skupiam się nad tym, nad czym powinnam. - Przez chwilę zacząłem się zastanawiać, czy potrafisz spać z zamkniętymi oczami - odkąd pamiętam Harry zawsze śmiał się ze swoich mało śmiesznych żartów. Tym razem nie było inaczej, jego szczery śmiech był taki zaraźliwy, że sama zaczęłam się śmiać, co jeszcze nigdy mi się nie przytrafiło.
- Nie wiem czy wiesz - zaczęłam mówić, lekko się uspokajając - ale twoje gł;upie teksty nadal mnie nie śmieszą - rzuciłam z ironią.
- Ale się śmiałaś - jego oczy rozbłysły, a na ustach zagościł ten piękny uśmiech, który tak zawsze bardzo kochałam. Tego mi chyba brakowało najbardziej. Przez te długie trzy lata, które przeżyłam bez niego musiałam sobie jakoś radzić, bez jego śmiechu, pięknych zielonych oczu i nadal kręconych, kasztanowych włosów - Czemu mi się tak przyglądasz ? - zapytał. No, tak. Znowu zostałam przyłapana na tym, że nie kontroluje swojego wzroku. Lekko się speszyłam i na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Nie wiem czemu, ale zdarzało mi się  to tylko wtedy, kiedy byłam w obecności Styles'a. Nawet wtedy, jeszcze w szkole. Kiedy rozmawiałam z każdym innym chłopakiem byłam pewna siebie i nigdy nie pozwoliłabym sobie na coś takiego, a przy nim....
Chciałam właśnie wstać, kiedy Harry przeczesał ręką swoje bujne włosy. Moje nogi w tej samej chwili zrobiły się jak z waty.  Zadecydowałam  zostać w swojej pozycji, nie chcąc się przewrócić.
- To co zaczynamy od początku - powiedział i puścił do mnie oko.
Zaczęłam śpiewać jedną z piosenek, która miała pojawić się na naszym koncercie.
- Nie, nie. Stop, źle ! - krzyknął, ale wyczułam w jego głosie lekkie rozbawienie. - Musisz to wyśpiewać bardziej naturalnie, nie zbyt siłowo - zaczął mnie pouczać.  - I przede wszystkim  nie fałszuj. Kiedy śpiewasz długie "a" skoncentruj się aby barwa twojego głosu nie schodziła zbyt nisko, bo wtedy brzydko brzmisz.
- Harry nienawidzę kiedy  mnie poprawiasz. Z tej perspektywy wcale się nie zmieniłeś.
- Moja droga, nie buntuj mi się tutaj - szybko zmienił swój ton "nauczyciela" na bardziej uwodzicielski. Nie wiem czy wiedział, ale na mnie nie bardzo to działało. - Jeżeli chodzi o śpiew, to jestem od ciebie bardziej doświadczony i niestety, podkreślam niestety musisz mnie słuchać.
- Ale ja już jestem zmęczona - wiedziałam, że Hazza nie znosił kiedy marudziłam, a ja nie wiedziałam jak mam mu się odgryźć, więc postanowiłam zwalić całą winę na moje wymuszone zmęczenie.
- Ok w takim razie zrobimy sobie przerwę - kiedyś zastanawiałam się czy on udaje, czy naprawdę jest taki głupi. Nie zrozumiał mojej  aluzji wypowiedzianej w jego stronę. No cóż, głąby już tak czasami mają.
- A nie możemy skończyć już na dzisiaj - zapytałam swoim najsłodszym głosem na jaki było mnie w tej chwili  stać.
- Teoretycznie moglibyśmy, ale czy nie sądzisz, że nie zrobiliśmy zbyt wielkich postępów.
- Ty i te twoje "teoretycznie" w szkole zawsze mnie to wkurzało - odwróciłam wzrok.
- Dobra - powiedział - kończymy już, ale musisz coś teraz dla mnie zrobić - to był szantaż. Harry chciał zakończyć pracę, ale musiałam coś dla niego zrobić
- Słucham co takiego ? - z tego co udało mi się zaobserwować, mój zażenowany głos nie zrobił na nim większego wrażenia.
- Wyjdziemy teraz z tego studia i .... - przerwałam mu
- I co ? - zapytałam
- I pójdziemy napić się razem kawy - jego odpowiedź lekko mnie zaskoczyła. Myślałam, że będzie wymagał od mnie czegoś bardziej... wymagającego.
- Cóż.. w takim razie idziemy - chwyciłam swoją kurtkę i wyszliśmy ze studia.
_____________________________________________________

  Siemka kochani, jeżeli doszliście już tutaj to znaczy, że przeczytaliście 5. rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodobał. Jeśli tak skomentujcie, dla was to naprawdę chwilka a my cieszymy się, jeżeli widzimy dużą liczbę komentarzy pod rozdziałem.  Motywuje nas to  do dalszego działania :) 


○ Notki na blogu będą pojawiać się raz tygodniu (prawdopodobnie w weekend'y). Na zmianę.

○ Więcej informacji o nas znajdziecie w zakładce "O Nas".

○ W razie pytań i wątpliwości, możecie skontaktować się z którąś z nas w zakładce "Kontakt".

○ O wszelkich nowościach będziecie informowane/i w zakładce "Ogłoszenia", także radzę zaglądać :)

Liczymy na szczere komentarze oraz opinię na temat bloga i rozdziałów. Jeżeli macie jakieś rady lub błędy, możecie śmiało je wytykać. Krytyka jeszcze nikogo nie zabiła :)



xoxo, Ala

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 4

Martina:

- Rozmawiałaś wczoraj ze Styles'em, opowiadaj - Lucy dźgnęła mnie w bok łokciem, puszczając przy tym oczko. Westchnęłam i zakryłam twarz dłońmi. Marzyłam o tym, aby Camila wróciła już z kuchni. Nie lubię rozmawiać na ten temat.
- Co mam mówić? Po prostu pytałam się, o której mamy próbę - rzuciłam niechętne spojrzenie w stronę mojej przyjaciółki.
- Na początku nie wyglądało, jakbyś z nim rozmawiała TYLKO o próbie - podkreśliła. - Byłaś speszona - zachichotała.
- I to cię tak bawi? - patrzyłam na nią z niedowierzaniem.
- Co kogo bawi? - do salonu weszła Camila z kubkami herbaty dla nas wszystkich. Położyła je na stoliku i usiadła obok nas po turecku.
- Martina nie chce się przyznać, o czym rozmawiała wczoraj z Harry'm - Lucy wymownie poruszała brwiami.
- Och, daj jej spokój - machnęła ręką - Później mi powiesz, co nie? - to pytanie było kierowane w moją stronę.
- Taa, jasne - odpowiedziałam sarkastycznie. Działały mi na nerwy..ale i tak je kocham. Spojrzałam na nie i przewróciłam oczami. - Spytał mnie tylko czy kogoś mam i...
- Aha!! Dlatego się speszyłaś - Lucy wskazała na mnie palcem.
- Uspokój się, kobieto. Nawet jeśli, to co? - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Oni ci się nadal po...
- Nawet nie kończ! - wstałam z podłogi. - Mówiłam wam, że z tym skończyłam. Nie widzieliśmy się od 3 lat
- Ale teraz się widzicie. Mało tego, my z nimi PRACUJEMY - Camila musiała dorzucić swoje przysłowiowe trzy grosze. Takie wypowiedzi nakręcają Lucy jeszcze bardziej i nie przestaje zadawać bezsensownych pytań czy też wygłaszać swoich "mądrości".
- Może warto dać temu jeszcze jedną szansę? Wczoraj tak się na ciebie patrzył. Tym maślanym wzrokiem...tą miną - nie wytrzymałam i uderzyłam ją w głowę poduszką.
- Lucy! To, że ty chcesz, aby ktoś na ciebie patrzył nie znaczy, że Harry tak robił - Bawiło mnie jej zachowanie. Camila podniosła rękę.
- W sumie...popieram ją. Faktycznie, dziwnie się wczoraj na ciebie gapił - obie zachichotały. - Daj mu szansę - przez moją głowę przelatywało mnóstwo myśli. "Coby było, gdyby..." Nie ukrywam, że nawet w najmniejszym stopniu Harry nadal mi się podoba, ale mój charakter się nie zmienił. Mam problem z wyrażaniem uczuć. Dziewczyny chyba wyczytały moje myśli, bo chórkiem zaczęły coś krzyczeć.
- My ci pomożemy! - zerwały się z podłogi i pociągnęły mnie za sobą do mojego pokoju. - Ale najpierw musimy cię jakoś ubrać, niech sobie popatrzy - na ich twarzach gościły uśmiechy. Nie, nie uśmiechy, wręcz BANANY! Zaśmiałam się i popędziłam tuż za nimi.

Harry:

- Możesz w końcu usiąść? Czym się tak denerwujesz? - Liam przyglądał mi się ze skupieniem. Od dobrych trzydziestu minut chodziłem po pokoju.
- Wczoraj zbłaźniłem się przed Martiną - westchnąłem i opadłem na kanapę obok niego. - I w dodatku dzisiaj mam po nią podjechać, aby zabrać ją i dziewczyny na próbę. Co, jeśli...
- Harry, Harry! Co jej takiego powiedziałeś? - zabawa w psychologa, super!
- No...zapytałem ją czy kogoś ma, potem ona, głupio odpowiedziałem i spytałem o pianki... - Zayn wybuchł śmiechem, przerywając moją wypowiedź.
- Czekaj, czekaj...spytałeś ją o pianki? - złapał się za brzuch.
- Nie ma w tym nic śmiesznego - Payne spojrzał na niego karcąco. Mulat wyprostował się i wrócił do swojego pokoju. - Co jest dziwnego w tym, że spytałeś ja o chłopaka? - zwrócił się tym razem do mnie.
- Ja...nie wiem. Czuję się tak dziwnie, ona też się zmieszała. Chciałem zrobić dobre pierwsze wrażenie, a wszystko spieprzyłem - uderzyłem się w czoło. Liam poklepał mnie po plecach, dodając otuchy.
- Nie ma w tym nic wstydliwego, wyolbrzymiasz wszystko. Zakochany człowiek robi wiele rzeczy. Nawet najmniejszy szczegół ma dla niego znaczenie
- Nie jestem zako...
- Harry, nie wypieraj tego, wszyscy widzimy, co się z tobą dzieje. Louis śmiał się z twojej miny, kiedy ją zobaczyłeś. Nie przejmuj się, był wstawiony. W nocy musieliśmy go taszczyć po schodach do pokoju, a ty zasnąłeś nam w aucie - czy oni mieli rację? Dlaczego ja tak wszystko wyolbrzymiam?
- Macie rację, - wstałem z kanapy. - Gdzie są moje klucze - mówiłem do siebie, sprawdzając każdą kieszeń po kolei. Rozejrzałem się po pomieszczeniu.
- No.. to cześć! - Louis wypruł z pokoju jak oparzony, kierując się na dół schodami. W głowie zapaliła się czerwona lampka.
- Louis!! - ruszyłem za nim w pogoń. - Oddawaj klucze!

Martina:

Dziewczyny przyszykowały dla mnie odpowiednie ubrania. Nie widziałam sensu, aby się stroić, lecz one mnie nie słuchały. Próbowały mnie wcisnąć w jakąś kusą sukienkę, ale stanowczo odmówiłam. 
- Naprawdę? Musicie to robić? - zapytałam, wychodząc z łazienki. 
- Okręć się - Camila podpierała się o rękę, przymrużając oczy. - Idealnie - uśmiechnęła się. Przewróciłam oczami. 
- Dobra, ale jeżeli będę musiała jechać na amputację nóg, osobiście was zabiję! - Te rurki były naprawdę ciasne! 
- Możesz i nawet nas wypatroszyć - dodała Lucy z tym swoim diabolicznym uśmieszkiem. - Idziemy! - chwyciła mnie za rękę i zeszłyśmy schodami do salonu. - Harry powinien być lada chwila - zachichotała.
- Albo już jest - Camila wskazała na okno. Chłopak podchodził właśnie do drzwi.
- Otwórz mu - Lucy popchnęła mnie. Mały włos, a złapałabym zająca. Zgromiłam ją wzrokiem. Chwyciłam  za klamkę.
- Cześć - powitałam go uśmiechem. Zlustrował mnie wzrokiem.
- Wyglądasz...
- Bosko! - Camila zaćwierkała, śmiejąc się przy tym. Westchnęłam. 
- Louis zrobił coś z moim autem i nie chciał się przyznać, więć musimy ich na pieszo - dodał, oczekując na reakcję dziewczyn.
- Świetnie! Świeże powietrze dobrze dotleni wasze mózgi, abyście mogli powiedzieć to, co....JAK JA KOCHAM SPACERY - Lucy klasnęła w dłonie, wywijając się od dokończenia swojej wypowiedzi. Rzuciłam w jej stronę krótkie "obserwuję cię" i chwyciłam swoją bluzę.
- Zbierajcie się - krzyknęłam, aby przywrócić dziewczyny na ziemię. Camila podeszła do mnie. Wymieniły z Lucy spojrzenia i wypchnęły mnie za drzwi.
- Wy idźcie, nie czekajcie, Lucy...umm...ona...Zapomniała czegoś z pokoju, idę pomóc jej poszukać 
- I do tego ty jej jesteś potrzebna? - Harry zaśmiał się z energii dziewczyn.
- No bo wiesz..to jest...kolczyk! Tak, kolczyk! Wpadł mi za...szafę! O! I musimy go wyciągnąć - Lucy kiwała głową, uśmiechając się szeroko.
- Ale nie masz dzisiaj...- urwała mi zdanie.
- Nie marudź, idź. Pa! - i zamknęły drzwi. Po krótkiej chwili razem z Harrym wybuchnęliśmy śmiechem. Dziewczyny nas wykiwały. Specjalnie to zrobiły. Na próbę miałam się udać z brunetem. 

_____________________________________________________

○ Notki na blogu będą pojawiać się raz tygodniu (prawdopodobnie w weekend'y). Na zmianę.

○ Więcej informacji o nas znajdziecie w zakładce "O Nas".

○ W razie pytań i wątpliwości, możecie skontaktować się z którąś z nas w zakładce "Kontakt".

○ O wszelkich nowościach będziecie informowane/i w zakładce "Ogłoszenia", także radzę zaglądać :)

Liczymy na szczere komentarze oraz opinię na temat bloga i rozdziałów. Jeżeli macie jakieś rady lub błędy, możecie śmiało je wytykać. Krytyka jeszcze nikogo nie zabiła :)



xoxo, Sashelle

niedziela, 6 października 2013

Rozdział 3

Martina:

- Już jesteśmy na miejscu - powiedział Liam i wysiedliśmy z samochodu.
- Wow, ale tutaj ładnie - byliśmy na bardzo, bardzo dużym placu. Było tutaj palenisko, a dookoła niego ławeczki. Całość terenu była porośnięta starymi, wielkimi drzewami, które dodawały temu miejscu nadzwyczajnego uroku. Znajdował się tam też niewielki domek kempingowy - jak przypuszczam dwuosobowy, nie siedmio. Dla zainteresowanych, lubiących taplać się w zimnej, brudnej wodzie jest tam też jeziorko.
- Przyjeżdżamy tutaj już drugi rok i zawsze było fajnie - rzucił krótko Zayn, wyciągając dwie wielkie siatki z zakupami z bagażnika - Chłopaki, może któryś byłby tak dobry i mi pomógł ? - nikt jednak nawet nie zareagował na pytanie mulata - Hallo, czy ktoś mnie w ogóle słucha ? - zapytał ponownie, lecz nadal nikt nie raczył choćby zerknąć w jego stronę. - Louis, do jasnej cholery, jesteś najbliżej i nie udawaj, że mnie nie słyszysz, chodź tu teraz i mi pomóż!
- Dobrze, dobrze już idę - po tonie jego głosu było słychać, że nie bardzo chciało mu się wracać do samochodu.
- To co, kochani, zaczynamy imprezę, dawajcie coś do zjedzenia - Niall był nie możliwy. Przez całą jazdę tutaj nie mówił nic innego tylko cały czas powtarzał, że jest głodny.
- Niall zamknij się wreszcie, głowa już boli od tego twojego gadania - Harry miał taką minę jakby za chwilę na prawdę miał wybuchnąć.
- Harry przestań, przecież on nic złego nie robi. Taki już jest i tyle. Znasz go trzy lata i powinieneś się do tego przyzwyczaić - powiedziałam łagodnym głosem.
- Uwierz mi do tego nie da się przyzwyczaić - odpowiedział.
- Rozpalamy ognisko - rzekł Liam. Z mojej dzisiejszej obserwacji wynikało, że był on bardziej rozrywkowy, niż zwykle. Zayn opowiadał mi, że on zazwyczaj taki nie jest, ale czasami ma głupie pomysły. Może miał po prostu dzisiaj jakiś lepszy dzień i tyle.

Tak siedząc teraz na jednej z ławeczek i rozmyślając ile się dzisiaj wydarzyło nie zauważyłam, że ognisko jest już rozpalone i jakiś czas płonie. Cieszyłam się, że spotkałam dawnego przyjaciela, może nie tylko przyjaciela, ale byłam szczęśliwa. Już dawno nie czułam się tak dobrze. Wiedziałam, że razem z dziewczynami rozpoczynamy nowy rozdział w swoim życiu. A właśnie gdzie podziały się Camila i Lucy....
- Hej, widział ktoś dziewczyny ? - zapytałam. Nikt nie odpowiedział, ale Zayn wskazał ręką kierunek, w którym zobaczyłam moje przyjaciółki. To, co robiły zawsze mnie zdziziwiało. Te dwie głupie baby kąpały się właśnie w tym zapyziałym jeziorze. Zastanawiałam się, co je tak odmieniło. Znałam je dość dobrze i odkąd sięgam pamięcią, nigdy nie lubiły się kąpać, a tym bardziej w takiej zimnej i brudnej wodzie.
- Dziewczyny - zaczęłam spokojnie - mogę wiedzieć, co robicie ? - zapytałam.
- Trzeba korzystać z okazji. Kto wie, może taka się już więcej nie powtórzy - odpowiedziała Lucy.
- Nie ściemniajcie. Znam was tyle lat i wiem, że nigdy się tak nie zachowywałyście. Komu chcecie zaimponować ? - byłam bardzo ciekawa, jaką usłyszę od nich odpowiedź.
 - Ja nikomu - odpowiedziała Camila - ale pomagam Lucy. Spodobał jej się Liam, a biedna nasza przyjaciółka boi się do niego zagadać
- Najodważniejsza z całej grupy, ma cykora i to przed chłopakiem? - nie wierzyłam w to co słyszę.
- No, co ? Czy ja nie mogę się czegoś bać ? - zapytała z sarkazmem.
- Nie wiem czy wiesz, ale wydaje mi się, że Payne nie lubi zbyt szałowych dziewczyn, a teraz wyłaźcie, bo będziecie chore i przegapicie występ na Arenie o2.
Kiedy dołączyłyśmy do reszty grupy Louis podał dziewczynom koce, żeby mogły się okryć i zaczęliśmy pieczenie kiełbasek.

Harry: 

- Harry ! Harry podaj do mnie - krzyczał Zayn. Jejku, czy on naprawdę musi się tak drzeć  - pomyślałem.
- Oj nie tak w drugą stronę - znowu się wydarł.
- Ok, koniec z tym. Pasuje. Nie mam już siły  - powiedziałem i skierowałem się w stronę ogniska. Siatkówka to jednak nie jest sporta dla mnie.
- Mięczak - szybko rzucił jeszcze przez ramię, ale nie chciało mi się na to reagować, ponieważ wiedziałem, że chłopak był lekko wstawiony.
Doszedłem do paleniska i usiadłem na ławeczce obok Martiny.
- I jak tam dobrze się bawisz ? - zapytałem
- Jest bardzo fajnie, dziękuje - uśmiechnęła się do mnie.
- Długo się nie widzieliśmy - zaczął.
- Ładnych parę lat - odpowiedziałam
- I pewnie wiele się przez ten czas zmieniło - z każdym wypowiadanym zdaniem stawałem się coraz bardziej smutny.
- Nie przejmuj się, teraz będziemy razem pracować, więc trochę sobie pogadamy.
- Takk.... - przez moment między nami utworzyła się niewidzialna szczelina i krępująca cisza, którą natychmiastowo musiałem przerwać - Masz kogoś - Harry ty idioto, też nie masz o co pytać zaraz na pierwszym spotkaniu.
- Nie, nie mam - wyczułem skrępowanie ze strony mojej przyjaciółki - a ty ?
- Aktualnie też nie - aktualnie nie, co to za odpowiedź. Jaki ja jestem głupi. Chyba naprawdę nie potrafię już porozmawiać z Martiną. Minęło zbyt wiele czasu.
- Chcesz piankę - Zastanawiałem się o co mógłbym ją jeszcze spytać, a pianki to była moja pierwszy myśl. Chyba zacznę stosować metodę Niall'a. Podryw na jedzenie - zacząłem się śmiać w duchu z samego siebie.
- Tak poproszę. Posłuchaj Harry ?
- Tak ?
- Chciałam się zapytać gdzie i o której spotkamy się jutro na próbie ? - nie wiem czy mi się wydawało, czy dziewczyna jąkała się kiedy ze mną rozmawiała. Może to jakiś rodzaj stresu. Nie znam się.
- Wiesz co, Paul powiedział, że nasze studio nagraniowe  będzie idealne. - Nasz menadżer miał czasami fajne pomysły. Studio był duże i spokojnie będziemy się tam dobrze bawić.... i oczywiście pracować.
- Słuchajcie kochani - powiedział Niall - kończymy już nasz pobyt tutaj - rzeczywiście było już dosyć  późno - bo jak wiecie jutro mamy ciężki dzień pracy, a jak wiemy niektórzy ledwo trzymają się na nagach - wypowiadając te słowa spojrzał w stronę Louisa. Chłopak naprawdę ledwo chodził, a raczej nie chodził tylko się czołgał - więc kochani zbieramy wszystkie rzeczy i wracamy do domu.
Powrót do domu był raczej wesoły, no może nie dla wszystkich. Tomlinson miał raczej zarzygany powrót. Reszta ekipy czuła się bardzo dobrze. Pożegnaliśmy się i uzgodniłem z Martiną, że spotkamy się jutro o 10:00. Już nie mogłem się doczekać. 

_____________________________________________________

○ Notki na blogu będą pojawiać się raz tygodniu (prawdopodobnie w weekend'y). Na zmianę.

○ Więcej informacji o nas znajdziecie w zakładce "O Nas".

○ W razie pytań i wątpliwości, możecie skontaktować się z którąś z nas w zakładce "Kontakt".

○ O wszelkich nowościach będziecie informowane/i w zakładce "Ogłoszenia", także radzę zaglądać :)

Liczymy na szczere komentarze oraz opinię na temat bloga i rozdziałów. Jeżeli macie jakieś rady lub błędy, możecie śmiało je wytykać. Krytyka jeszcze nikogo nie zabiła :)



xoxo, Ala.

niedziela, 29 września 2013

Rozdział 2

Harry:

Kobiecy głos był melodyjny i słodki...ale nie można było powiedzieć tego samego o jego właścicielce. Kiedy tylko przekroczyłem próg pokoju, skrzywiłem się niezauważalnie. Przede mną stała Laura. Moja była dziewczyna.
- Harry! - pisnęła, gdy przeniosła na mnie wzrok, podbiegła do mnie i przytuliła. Wywróciłem oczami i odepchnąłem ją lekko od siebie. Nie chciałem mieć z nią kontaktu.
- Nie zmieniłem zdania - powiedziałem krótko i na temat. Przychodziła tylko wtedy, aby mnie o to pytać.
- Co? - zapytała. Jej oczy miały wyraz nieobecnych. Nie wiem czy tylko przybierała maskę głupiej czy...po prostu taka była. Do dzisiaj dla mnie pozostało to zagadką.
- Nie wrócę do ciebie - czułem się jak typowa nastolatka z problemami emocjonalnymi, podczas kiedy jej były prosi ją o jeszcze jedną szansę. Tak...tak właśnie się czułem.
- Oh, misiek - nienawidzę, kiedy ona tak do mnie mówi. - Dajmy sobie jeszcze jedną szansę - szła ze mną ramię w ramie. Zmierzałem ku restauracji, gdzie wezwał nas Paul.
- Nie - mówiłem twardo. Unikałem kontaktu wzrokowego. Modliłem się, aby nie pozwolili jej wejść za mną do pomieszczenia. Zamilkła. Dzięki Bogu.
- Harry! - zawołał Paul, który wynurzył się z restauracji hotelowej. - Pospiesz się, tylko na ciebie czekamy - przyspieszyłem, zostawiając w tyle Laurę. Byłem ciekaw, co tym razem wymyślił. - Pewnie słyszeliście o Festiwalu Zbiorów? - wszyscy pokiwaliśmy głową na znak, ze rozumiemy, o czym mówi. Usiadłem obok Zayn'a. Na przeciwko nas usadowiły się jakieś dwie dziewczyny, które nie mogły złapać oddechu. Przynajmniej tak to wyglądało. Patrzyły się na mnie. Przerażało mnie to. Jedna wydawała mi się znajoma, ale nie byłem pewien. - Poznajcie Camilę i Lucy - Paul wskazał ręką na dziewczyny. Camila? Tak! Teraz wiem. Znamy się od podstawówki, lecz nie zawsze się lubiliśmy. Przyjaźniła się...z Martiną. Od kiedy one przebywają oddzielnie?
- Jestem Harry - zwróciłem się bardziej do Lucy, niż do Camilii. Obdarzyłem ją uśmiechem, wyciągając ku niej rękę. - Tobie chyba nie muszę się przedstawiać - odwróciłem się do blondynki. Jej twarz wyrażała więcej, niż "chcę cię zabić". Przeszły mnie ciarki.
- A gdzie jest trzecia członkini? - zapytał Paul, rozglądając się po restauracji.
- Jestem - usłyszałem głos obcasów. Między Camilą a Lucy usiadła brunetka. Spojrzałem na nią, lustrując ją wzrokiem. Nie wierzyłem w to, co widzę.

Martina:

Usiadłam pomiędzy dziewczynami. To była nasza jedyna szansa na odniesienie sukcesu w branży muzycznej. Po zakończonym występie Paul podszedł do nas i zaproponował koncert na arenie O2. W sumie, to nie koncert, bo głównie śpiewamy covery znanych piosenek, ale tak czy siak, byłam podekscytowana. Pomyślałam, że to może być droga do zrobienia kariery. Spóźniłam się trochę, ale teraz już siedziałam wraz ze wszystkimi. Paul zaproponował nam również opiekunów, którzy pomogą nam popracować na wokalem i choreografią. Dzisiaj miałyśmy ich poznać. Aktualnie siedziałam na przeciwko pięciu chłopców. Mężczyzn. Albo może chłopców? Nie wiedziałam, jak ich nazwać. Więc...siedziałam na przeciwko One Direction. W pewnym momencie dotarło do mnie. Przed One Direction?! Moją uwagę przykuł brunet. Wpatrywał się we mnie jak...w obrazek. Jego loki opadały na jego twarz. Zaraz...loki? Przyjrzałam mu się dokładnie. Gdybym teraz coś piła, udławiłabym się. Czy to on?
- Martina - z zamyślenia wyrwała mnie Lucy. - Coś nie tak? Gapisz się na niego - wyszeptała, chichocząc pod nosem. Szturchnęłam ją łokciem.
- A więc tak - zaczął Paul. - Chłopcy, poznajcie Lucy, Camilę i Martinę, wasze...pupilki - zaśmiał się. - Możecie dziewczyny wybrać sobie opiekunów chyba, że nie chcecie - Na początku nie zrozumiałam, o co mu chodziło. Mamy wybrać sobie opiekunów? Zanim zdążyłam powiedzieć, że wszyscy mogą nam pomóc, dziewczyny zerwały się chórkiem.
- Ja biorę Zayn'a i Liam'a - krzyknęła Lucy, wciskając się miedzy chłopców.
- A ja Niall'a i Louis'a. Jeśli nie macie nic przeciwko - Camila uśmiechnęła się do nich. Niall poklepał wolne miejsce obok siebie, a ona usadowiła się obok nich. Pozostał jeden. Harry. Tak, to bez wątpienia był on.
- Harry, wygląda na to, że masz Martinę tylko na wyłączność - zaśmiał się. - Przejdźcie się gdzieś na miasto, poznajcie się, bo jutro popracujemy nad choreografią - zwrócił się do wszystkich.
- Tak szybko? - krzyknęła Lucy. Ona zawsze była wybuchowa.
- Jeżeli chcecie za tydzień wystąpić na arenie O2, trzeba się przyszykować
- Za tydzień? - Ona naprawdę działała na nerwy.
- Lucy, tak, za tydzień - odezwałam się.
- Co powiecie na ognisko? - zaproponował Niall. - Głodny jestem - pomasował się po brzuchu.
- Może być i ognisko - wstałam ze swojego miejsca. W dalszym stopniu nie mogłam w  to uwierzyć, że Harry przede mną siedzi. I nie przywitałam się z nim. - Harry - szepnęłam. Zerwał się z miejsca i mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk.Wszyscy zwrócili na nas wzrok, ale nie obchodziło mnie to. - Tęskniłam - czułam, że za chwilę zaleję się łzami.
- Naprawdę? - zapytał, odsuwając mnie na długość rąk. Pokiwałam głową. - Ja też
- Dosyć migdalenia się, głodny jestem! - nie trzeba było się długo zastanawiać, kto podniósł głos. Chłopcy wybuchli śmiechem. Ja zresztą też.

Wyszliśmy z budynku, kierując się w stronę sklepu. Aby zrobić ognisko, trzeba mieć co jeść
- Co robiłaś przez ten czas? - odezwał się Harry. Byliśmy w tyle.
- Założyłam zespół, poznałam Lucy, uczyłam się. Tak w kółko. Nudno było bez ciebie- dodałam szeptem. Z resztą, sama nie wiem czemu.
- Mnie też było nudno. Pewnie słyszałaś w telewizji i w Internecie, co wyprawiamy, ale to nie jest to samo, co przebywanie z tobą - dodał z uśmiechem. Dałam mu sójkę w bok.
- Ej! Tobie się powodzi, a mnie? 
- Gdyby tobie się nie powodziło, to nie byłoby ciebie tutaj - wyszczerzył swoje zęby. Jak mi tego brakowało.
- W sumie racja - westchnęłam. Arena O2, a potem? Albo dalszy rozwój kariery, albo kolejne lata grania na Festiwalach. W ogóle, dlaczego ja się tak tym przejmuję? Jak się nie uda, to trudno! 

Mijaliśmy uliczki. Zdziwiłam się. Przecież to One Direction, a nikt się na razie nie przyczepił. Skręciliśmy za budynek. Dlaczego muszę mieć taki długi język? Jak na życzenie, pod sklepem stały tłumy.
- One mają jakąś rozpiskę waszego planu dnia czy coś? - rzuciłam do Harry'ego.
- Przyzwyczailiśmy się. Mamy wejście awaryjne - zaśmiał się. Chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Szerokim łukiem okrążyliśmy sklep.
- Wejście dla personelu? - spojrzałam na Harry'ego krzywym wzrokiem. 
- Wejście dla personelu i One Direction - podkreślił, na co ja zachichotałam. Weszliśmy tylnymi drzwiami. Chłopcy witali się z pracownikami. Widać, że to nie pierwszy raz, kiedy fanki obległy sklep. 
- Ok, rozdzielamy się i bierzemy to, co jest potrzebne - Porozdzielaliśmy się, a Louis wręczył nam listę zakupów.

Przemierzałam z Harry'm regały sklepowe w poszukiwaniu przekąsek. Nie wiem, dlaczego, ale zawsze muszę, ale to muszę mieć przy sobie żelki. Znalazłam odpowiedni regał.
- Serio? Na samej górze? - jęknęłam. Paczka moich ulubionych słodyczy była na samej górze. Podskakiwałam w nadziei, że ją dosięgnę, ale nic z tego.
- Co ty robisz? - zaśmiał się Harry, kiedy znalazł się obok mnie z koszykiem pełnym wytyczonych nam produktów.
- Natura musiała mnie pokarać niskim wzrostem, albo te półki są tak specjalnie wysokie - brunet przewrócił oczami i bez problemu wziął do ręki żelki. Dziesięć paczek.
- Dziesięć? - spojrzałam na niego pytająco.
- Wiem, ile potrafisz ich zjeść, a ja też może skorzystam - wzruszył ramionami. Ruszyliśmy do kasy. Coś czułam, że nieprędko stąd wyjdziemy. Kolejka była ogromna. Przy kasie można było słyszeć krzyki.
- Tylko nie to - szepnął Harry. Chwilę potem przeciskał się w stronę kasy, a ja za nim.

_____________________________________________________

Taak, spotkanie :D Może i nieidealne, bo dzisiaj to pisałam, ale  myślę, że się podoba :)

○ Notki na blogu będą pojawiać się raz tygodniu (prawdopodobnie w weekend'y). Na zmianę.

○ Więcej informacji o nas znajdziecie w zakładce "O Nas".

○ W razie pytań i wątpliwości, możecie skontaktować się z którąś z nas w zakładce "Kontakt".

○ O wszelkich nowościach będziecie informowane/i w zakładce "Ogłoszenia", także radzę zaglądać :)

Liczymy na szczere komentarze oraz opinię na temat bloga i rozdziałów. Jeżeli macie jakieś rady lub błędy, możecie śmiało je wytykać. Krytyka jeszcze nikogo nie zabiła :)



xoxo, Sashelle

sobota, 21 września 2013

Rozdział 1.

Martina:

Było piękne słoneczne popołudnie. Słońce świeciło i sprawiało, że ludzie mieli ochotę tańczyć i śpiewać. Dookoła mnie coraz więcej rodzin rozkładało koce i siadało wygodnie, by w spokoju posłuchać dalszego koncertu. Ja w tym czasie nie mogłam się nacieszyć swoim szczęściem. Pogoda dopisywała - co w Londynie zdarzało się dość rzadko. Miałam najlepsze przyjaciółki na świecie i dałyśmy dzisiaj czadu na scenie. Festiwal zbiorów okazał się świetnym miejsce, żeby pokazać, co potrafimy. Jeżeli dobrze pamiętam to był nasz pierwszy występ przed tak dużą publicznością. Zazwyczaj grywałyśmy w  klubach dyskotekowych.Jednak nigdy, gdy schodziłyśmy ze sceny nie podchodził do nas żaden znany menadżer, który chciałby zaproponować współprace z wytwórnią muzyczną.  Mimo wszystko nigdy nie traciłam wiary w nas i nasz zespół. Snułyśmy w trójkę marzenia o światowej trasie koncertowej i nagraniu pierwszej debiutanckiej płyty mając nadzieję, że w końcu się spełnią.
Rozglądając się po parku, zauważyłam moje przyjaciółki zmierzające w moją stronę.Dziewczyny nigdy nie potrafiły być poważne. Nawet teraz wracały i śmiały się w niebo głosy. One i ich  pomysły. Zawsze powiedziały lub zrobiły coś głupiego, co później długo wspominałyśmy. Często się też kłóciłyśmy - zazwyczaj robiły to Camila I Lucy, ale i ja nie byłam święta. Zdarzało mi się wybuchnąć i powiedzieć parę słów za dużo, mimo wszystko zawsze dochodziłyśmy do porozumienia i zapominaliśmy o całej sprawie. Uwielbiałam te dwie dziewczyny i nie wyobrażałam sobie życia bez nich. Każda z nich była uniwersalna i wiele nas różniło, tak jak wiele nas łączyło - jak na przykład zamiłowanie i pasja do muzyki.
- Dziewczyny co tak długo, zanudziłam się tu prawie na śmierć - powiedziałam i przytuliłam je
- Wow, wow zawsze kiedy tak robisz to masz do tego konkretny powód - Camila znała mnie prawie na wylot. Wiedziała kiedy jestem dobita i potrzebuje pocieszenia - powiedz co się stało ? zapytała
- Nie nic takiego, po prostu wspominałam dawne czasy i tak jakoś.... - urwałam nie chciałam się rozczulać. Szybko zmieniając temat, zaczęłam rozmawiać o naszym dzisiejszym koncercie. Nie zwracając na nikogo uwagi zaczęłyśmy paplać jak szalone. Nagle zza moich pleców usłyszałam ciche "Przepraszam". Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie zauważyłam więc wróciłam do rozmowy. Jednak po chwili znowu usłyszałam to słowo. Odwróciłam się do tył i zobaczyłam... mężczyznę. Miał na sobie garnitur i dziwnie się nam przyglądał.
- Mogę jakoś panu pomóc - facet był trochę dziwny. Małomówny i tajemniczy.
- W zasadzie tak...- powiedział - szukam trzech dziewczyn, które tu dzisiaj występowały. Wiecie gdzie mógłbym je znaleźć ?
- To my - rzuciła krótko Lucy - a o co chodzi ? - spytała
- Cóż... mam dla was propozycje nie do odrzucenia...

Harry:

 Leżałem właśnie w swoim hotelowym łóżku i rozmyślałem. Mam czterech wspaniałych kumpli, zespół i najlepszych fanów na świecie, ale mimo wszystko nie czuję się do końca szczęśliwy. Rodzina wspiera mnie cały czas i wiem, że w każdej sytuacji mogę na nich liczyć. Najbardziej wspierała mnie moja siostra Gemma. To ona cały czas nade mną czuwała i nie pozwola, aby woda sodowa  uderzyła mi do głowy, jednak nie mogła mi dać jednej rzeczy... miłości. I nie chodzi tutaj o miłość siostrzaną, tylko uczucie jakie rodzi się miedzy dwoma ludźmi. Tego mi najbardziej brakowało. Przecież mam wszystko: pieniądze, dom i sławę, lecz miłości mieć nie mogę. Boję się zakochać. Dlaczego ? Cały czas zadaję sobie to pytanie i odpowiedź się nie zmienia. Nie mógłbym   znieść myśli, że ta druga osoba mogłaby być  ze mną tylko ze względu na popularność. Chciałbym znaleźć dziewczynę, która pokocha mnie za to jaki jestem, a nie dlatego, że nazywam się Harry Styles. Jest to trochę dziwne uczucie. Móc mieć wszystko, a jednocześnie nie mieć niczego, co tak naprawdę wnosiłoby do twojego życia sens.
Wielokrotnie już myślałem, aby zakończyć swoją karierę w zespole  i zawsze dochodziłem do tego samego wniosku. Nie mogłem zostawić chłopaków oraz zawieść wszystkich naszych fanów, bowiem wiedziałem, że jeżeli odejdę One Direction się rozpadnie, a przecież osiągnęliśmy tak wiele. Wydaliśmy dwa debiutanckie albumy i jesteśmy w trakcie nagrywania trzeciego. Tworzymy właśnie nasz własny film  i miałbym to wszystko zniszczyć tylko dlatego, że nie mam możliwości znaleźć prawdziwej miłości. Nie. Byłbym wtedy okropnym człowiekiem, samolubnym. Nikt by mnie już  nie pokochał.
- Harry, Harry jesteś ? - usłyszałem pukanie do drzwi  i już po chwili w pokoju zjawił się zaspany Zayn.
- Tak jestem, dlaczego miałoby mnie nie być ? - zapytałem
- Nie wiem, tak tylko spytałem - odpowiedział.
- Aha, ok a po co przyszedłeś ?
- Dzwonił do mnie przed chwilą Paul i powiedział, że mam wszystkich obudzić i za 15 minut mamy wstawić się w restauracji hotelowej - chłopak wypowiadając to jedno zdanie co chwile ziewał. Widać było, że nasz menadżer wyrwał go ze snu.
- A powiedział o  co chodzi ?- nie miałem ochoty się już dzisiaj z nikim spotykać. Chciałem odpocząć, byłem zmęczony po dzisiejszym koncercie.
- Nie wiem... nie pamiętam, ale wspominał coś o nowych podopiecznych lub coś podobnego.
- Spoko to zaraz tam zejdę.
Zayn wyszedł obudzić resztę chłopaków. Nie miałem ochoty się teraz spotykać z Paulem, ale nie miałem wyboru. Poszedłem więc do łazienki wziąć prysznic i przebrać się w świeże rzeczy i już po chwili byłem w drodze do restauracji. Wchodząc do niej usłyszałem bardzo ładny kobiecy głos. Głos, który już kiedyś słyszałem, i...który bardzo dobrze znałem.... 

_____________________________________________________

Witajcie kochani ! Możecie cieszyć się już pierwszym rozdziałem na naszym blogu. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Liczymy ( razem z Oliwią )  na dużą liczbę pozytywnych komentarzy. Dla was to tylko chwila, a dla nas motywacja do dalszego pisania. Dodawajcie się też do obserwatorów i czekajcie na kolejny rozdział. Pozdrawiam :)

○ Notki na blogu będą pojawiać się raz tygodniu (prawdopodobnie w weekend'y). Na zmianę.

○ Więcej informacji o nas znajdziecie w zakładce "O Nas".

○ W razie pytań i wątpliwości, możecie skontaktować się z którąś z nas w zakładce "Kontakt".

○ O wszelkich nowościach będziecie informowane/i w zakładce "Ogłoszenia", także radzę zaglądać :)

Liczymy na szczere komentarze oraz opinię na temat bloga i rozdziałów. Jeżeli macie jakieś rady lub błędy, możecie śmiało je wytykać. Krytyka jeszcze nikogo nie zabiła :)



xoxo, Ala

wtorek, 10 września 2013

Prolog

Harry:

Moje życie diametralnie się zmieniło. Trudno uwierzyć, że zaszedłem aż tak daleko. Blask fleszy otulał moją twarz podczas, kiedy stałem na ogromnej scenie wraz z resztą zespołu, a do naszych uszu dobiegały piski i krzyki fanek, których było całkiem sporo. Wszystko, co robimy, robimy z czystej przyjemności i pasji. Wiemy, że uszczęśliwiamy tym miliony osób. Wiadomo, że wszystko ma swoje plusy i minusy. Fałszywi przyjaciele, plotki, obelgi. Staram się tym zbytnio nie przejmować, ale czasem nie da się tego uniknąć i coś obije się o uszy. Paparazzi są wszędzie. Kiedy jesz, kiedy jesteś na spacerze, a nawet wtedy, gdy wykonujesz codzienne czynności. Potrafią naprawdę namieszać w Twoim życiu, co nie jest taką dobrą sprawą. O tym przekonałem się nieraz na własnej skórze.

Moje życie tuż przed X-Factor'em wyglądało zupełnie inaczej. Odwrócone o 180 stopni. Byłem wtedy jeszcze zwykłym nastolatkiem uczęszczającym do normalnej szkoły. Nie podejrzewałem, że to może się zmienić. Moja rodzina zawsze mnie wspierała. Wiedziałem, że mogę na nią liczyć. Ale była też ona - brunetka o pięknych oczach i idealnej cerze. Znam ją odkąd pamiętam, ale potrafiła na każdym kroku zadziwić. Nigdy nie mogłeś przewidzieć jej reakcji. Była jak...kinder-niespodzianka. Tak. Wiem, że to trochę komiczne, ale tak właśnie było. Gdy ty myślałeś, że odsunąłeś kolejną warstwę, ona potrafiła ukazać coś zupełnie innego i niezwykłego. Nigdy nie wchodziła dwa razy do tej samej rzeki, a kiedy podejmowała decyzje, to była tego pewna. Tak samo ja byłem pewny swojego uczucia względem niej. Wszystko zaczęło się w podstawówce. Szczeniackie zakochanie. Ale wszystko rozkwitło, kiedy nastał kolejny etap nauki za nami - gimnazjum. Trafiliśmy do tej samej klasy. Staliśmy się przyjaciółmi. I to naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Nie oczekiwałem niczego więcej, jednak wewnątrz mnie coś wręcz krzyczało, abym wykonał ten krok, kiedy spędzaliśmy czas tylko we dwoje wspominając dawne czasy, pomagając sobie w zadaniach domowych czy też oglądając filmy. A muszę przyznać, że było tego całkiem sporo. Pewnie zastanawiacie się, co mnie powstrzymywało. Przyjaźń. Tak, to ona potrafi nieźle namieszać. Bałem się, że mnie odrzuci, że ją stracę i już nigdy nie będzie jak dawniej. A tak przynajmniej mogłem spędzać z nią czas, patrzeć na jej piękny uśmiech, pocieszać. To mi w zupełności wystarczało...ale tylko na chwilę. Człowiek w całym swoim procesie dorastania pragnie nowych doświadczeń. Moje uczucie do niej stale rosło, a stopa naszej znajomości tkwiła w miejscu. Jednak nie zrobiłem nic, by ją poruszyć. Później pojawiłem się w X-Factor'ze. Szczerze mówiąc byłem przekonany, że mi się nie uda, a werdykt ogłoszony tylko to potwierdził. Szokowała mnie jednak wiadomość, że pracuję w zespole wraz z czwórką nieznanych mi kompletnie ludzi. I właśnie wtedy poznałem Niall'a, Louis'a, Zayn'a i Liam'a. Teraz wiem, że to była najlepsza decyzja Jury, jakąkolwiek usłyszałem. Wiele razem przeszliśmy. Wiadomo, każdy ma swoje wzloty i upadki, ale pomimo tego, zawsze trzymamy się razem. 

Zastanawiam się teraz nad kilkoma rzeczami. Czy od mojego pojawienia się w X-Factor'ze, Martina pomyślała o mnie chociaż raz? Czy widziała moje starania? Co o tym wszystkim myśli? Tak bardzo chciałbym ją o to spytać. Nasz kontakt zerwał się ot tak...i nie wrócił...

Martina:

Proponuję tutaj moją solówkę - wtrąciła Camila, patrząc na nas tym swoim błyskiem w oku.
- Dlaczego twoją? Ja chciałam mieć solówkę! - dziewczyny przekrzykiwały siebie nawzajem. Nie wiem, co one widziały w tej solówce. Za trzy dni miałyśmy wystąpić na corocznym festiwalu zbiorów. Organizują go odkąd sięgam pamięcią. Zawsze we wiosnę. Nasz zespół został założony rok temu, dokładnie w ten sam dzień, który odbywa się festiwal. Udział w nim będzie czymś również w rodzaju naszego świętowania. Pomimo tego, że od dobrych dwunastu miesięcy tworzymy muzykę, nie posiadamy nazwy zespołu. Być może dlatego, że Lucy bardzo lubi targować się z Camilą. Czasem wydaje mi się, że jestem tutaj jedyną normalną osobą.

Dlaczego założyłyśmy zespół? Od małego interesuję się muzyką. Zawsze pociągało mnie w niej to, że można wyrażać poprzez nią swoje uczucia i poglądy. W podstawówce należałam do chóru szkolnego, który nie należał do zbyt utalentowanych, ale można było przynajmniej się pośmiać, jak to niektórzy chłopcy w okresie mutacji próbowali zaśpiewać jakąkolwiek piosenkę. 

Gimnazjum było dla mnie miejscem, gdzie rozwijałam swój talent. Mnóstwo zajęć pozalekcyjnych dałaby mi te możliwości. Tam chór wyglądał już zupełnie inaczej - profesjonalne przygotowania, koncerty, oficjalne stroje. Raz nagraliśmy nawet płytę, która cieszyła się dużym zyskiem. Do klasy trafiłam również z Harrym. Stał on się moim najlepszym przyjacielem. Z Camilą rozstałam się w podstawówce. Jej tata wyjechał za granicę, a ona z nim. Uczyła się w Niemczech, co dobrze jej zrobiło. Zawsze czuła się niepewnie podczas lekcji niemieckiego, a tam miała okazję się doszkolić. Z Lucy jeszcze się nie znałam, czego okropnie żałuję. Można powierzyć jej absolutnie wszystko. Może i na zewnątrz wygląda na pyskatą i niegodną zaufania osobę, ale kiedy pozna się ją bliżej, żaden sekret nie ma prawa wylecieć z jej ust. Z Camilą jest inaczej. Potrafi dotrzymać tajemnic, ale jeżeli ten sekret jest na prawdę poważny, od którego, jak ona to ujmuje, zależy los całej naszej galaktyki, uważa, że powinna powiedzieć o tym właściwej osobie, której się on tyczy. W sumie, to nawet dobre. Nie wiem, dlaczego, ale pomimo tego, iż Camila jest większą paplą od Lucy, coś trzyma mnie z nią o wiele bliżej. Może dlatego, że znamy się od pieluch?

Moje zamiłowanie do muzyki jeszcze bardziej wzbudził Harry. On również, tak jak ja, kochał muzykę. Słuchaliśmy tych samych zespołów i uwielbialiśmy te same piosenki. Podczas lekcji muzyki, zawsze to on był wywoływany do za reprezentowania piosenki. Nie dziwię się, jego głos był rewelacyjny. 

W jego zachowaniu było coś...nadzwyczajnego. Często się do mnie uśmiechał, pocieszał, słuchał z zainteresowaniem, doradzał. Zawsze był do mojej dyspozycji. Nawet najlepszy przyjaciel tak nie robi. Wiadomo, że też chce mieć trochę czasu dla siebie, ale Harry mówił, że mogę do niego dzwonić nawet w nocy. Uważałam te gesty za przyjacielskie, ale zdawało się, że jego oczy mówią co innego...piękne oczy. Zakochałam się. Tak, tak było. Wtedy już wiedziałam, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje. Za każdym razem, kiedy chciałam powiedzieć, co mi leży na sercu, tchórzyłam. Uważano mnie za najodważniejszą dziewczynę w klasie. Widocznie każdy ma również słabe strony.

Przyszedł moment, kiedy czułam, że jestem gotowa na wyznanie, jednak pojawiły się kolejne komplikacje. Nie, to nie moje tchórzostwo. To pasja. Harry zrobił coś, o czym ja nie pomyślałam. Poszedł do X-Factor'a. Był moim przyjacielem, więc wspierałam go duchowo, oglądając każdy odcinek z jego udziałem. Niewiarygodne było to, że przyszedł sam, a wyszedł z zespołem. Mój świat pękł jak bańka mydlana. Wyjechał w trasę, nagrywał płyty. Tyle razy chciałam się z nim skontaktować, lecz w jednym momencie pomyślałam sobie, żebym odpuściła. Powodzi mu się w życiu. Ma to, czego pragnął. Nie zawracałam mu głowy i pozwoliłam cieszyć mu się jego sukcesem...

_____________________________________________________

Witam serdecznie wszystkich czytających! Przed Wami prolog tego świeżutko upieczonego bloga o Harry'm Styles'ie. Prowadzę go razem z Alą. 
Na wstępie, chcę Wam podać kilka informacji.

○ Notki na blogu będą pojawiać się raz tygodniu (prawdopodobnie w weekend'y). Na zmianę - Raz dodaję ja, potem Ala, znowu ja i następnie Ala. Teraz wypadło, że rozdział I napisze Ala :D

○ Więcej informacji o nas znajdziecie w zakładce "O Nas".

○ W razie pytań i wątpliwości, możecie skontaktować się z którąś z nas w zakładce "Kontakt".

○ O wszelkich nowościach będziecie informowane/i w zakładce "Ogłoszenia", także radzę zaglądać :)

Liczymy na szczere komentarze oraz opinię na temat bloga i rozdziałów. Jeżeli macie jakieś rady lub błędy, możecie śmiało je wytykać. Krytyka jeszcze nikogo nie zabiła :)
Tylko prosiłabym, aby robiono to w sposób kulturalny.


xoxo, Sashelle